Spóźnione o jakieś dwa tygodnie urodziny brata. Impreza przednia, zwłaszcza że ja z mamą siedziałyśmy w kuchni i podjadałyśmy część naszych wyrobów (bardziej mamy, bo ja w tym czasie opiekowałam się Misiem...).
Dodatkowo miałam ten zaszczyt, czy też może bardziej karę, ozdabiać tort Maćka. Jako że kocha Indian, spróbowałam mu ich ulepić... Zakończmy na słowie 'próbowałam', bo efekt nie jest zbyt zadowalający. Na swoje usprawiedliwienie muszę przyznać, że marcepan jest pyszny, ale jednocześnie obrzydliwy, bo się klei i jest strasznie tłusty.
Reszta tortu... no cóż ratowałyśmy go, jak możemy, ale w pewnym momencie zaczął nam się rozpadać na boki! Mama biegiem włożyła go do formy, która okazała się być zepsuta więc skleiłyśmy ją taśmą klejącą... nerwy nie z tej ziemi.
A i dodam, że ta masa szaro-brązowa jest czekoladowa i że cały tort był czekoladowy z blatem bezowym i malinami. Nie wiedziałyśmy i czasu nie było na główkowanie, jak dodatkowo go ozdobić więc jest jaki jest.
Za to mufinki jedne z ciasta dyniowego w gorzkiej czekoladzie, a drugie z 'biszkoptowego' z czarną porzeczką w lukrze, ozdobione marcepanowymi figurkami wyszły wg nas przepięknie ;)
I nasz przepiękny inaczej tort indiański, a raczej same figurki, bo reszty nie było sensu fotografować:
Świetne te figurki! Ogień, piórka, detale, cieniowanie - cud!
OdpowiedzUsuńMuffinki też super :D
są swietne ! takie szczegółowe, śliczne
OdpowiedzUsuńZapraszam na bloga http://aleeexsmile.blogspot.com/ gdzie trochę o Euro, ale z perspektywy dziewczyny.
Co jak co, ale jak dla mnie urodziny trzeba świętować. W końcu to wyjątkowy dzień w roku. Mi się marzą urodziny w Krakowie w jakimś fajnym lokalu, koniecznie z bliskimi i znajomymi. Tak żeby było co wspominać potem.
OdpowiedzUsuń