wtorek, 19 czerwca 2012

Prace z wystawy!

 Przedwczoraj nadszedł ten dzień! Nareszcie mogłam zaprezentować wszystkim swoje malunki (dla niewtajemniczonych technika akwareli i tuszu). Nieskromnie wydaje mi się, że prace są całkiem dziarskie :P. Żurawie' poszły na aukcję charytatywną, gdzie okazało się, że jacyś państwo zarezerwowali je sobie na tzw. Kup teraz w cenie... 200 ZŁ!!!  Szczerze to byłam pewna, że ktoś je wykupi za jakieś 50 zł, pójdzie do domu a po drodze wyrzuci do kosza...  Wyobraźcie sobie, że okazało się, że ci ludzie pędzą na jakieś imieniny i nie mają prezentu dla znajomej.
Wszyscy byli zachwyceni wystawą, mówili, że prace są śliczne, cudowne, a najbardziej podobały się właśnie żurawie... Niestety tutaj, na monitorze wyglądają 1000 razy gorzej.. szkoda :( 
Tak czy siak to było coś podobnego ;) do każdego dodam krótki opis... bo ... tak


A więc do roboty! I obrazek 'skopiowałam'  z ilustracji Szancera pt. "Bzowa Babuleńka". Bardzo spodobał mi się ten obrazek, więc zrobiłam podobny, oczywiście o wiele gorszy, inną techniką
II praca to zwyczajny rysunek zrobiony w pośpiechu, z soboty na niedzielę ;P


III praca to mój własny pomysł. Nie jest jakoś specjalnie ładna, jedyna rzecz, która jest tutaj niezła, to syrena muśnięta białą akwarelą ;)


Panda - nic specjalnego

V obrazek - też kopia Szancera z "Brzydkiego Kaczątka"


IV praca - długo się nad nią męczyłam. Opłaciło się ;)

VII obrazek - też robiona 'na ostatnią chwilę'


Czas na VIII - moją ulubioną pracę. Nieskromnie przyznam, że wg mnie jest śliczna :)



IX malunek - z bajki pt "Stokrotka"


I ostatni, X - żurawie.



Co Wy na to?


niedziela, 10 czerwca 2012

Przyjęcie urodzinowe

Spóźnione o jakieś dwa tygodnie urodziny brata. Impreza przednia, zwłaszcza że ja z mamą siedziałyśmy w kuchni i podjadałyśmy część naszych wyrobów (bardziej mamy, bo ja w tym czasie opiekowałam się Misiem...).
Dodatkowo miałam ten zaszczyt, czy też może bardziej karę, ozdabiać tort Maćka. Jako że kocha Indian, spróbowałam mu ich ulepić... Zakończmy na słowie 'próbowałam', bo efekt nie jest zbyt zadowalający. Na swoje usprawiedliwienie muszę przyznać, że marcepan jest pyszny, ale jednocześnie obrzydliwy, bo się klei i jest strasznie tłusty.
Reszta tortu... no cóż ratowałyśmy go, jak możemy, ale w pewnym momencie zaczął nam się rozpadać na boki! Mama biegiem włożyła go do formy, która okazała się być zepsuta więc skleiłyśmy ją taśmą klejącą... nerwy nie z tej ziemi.
A i dodam, że ta masa szaro-brązowa jest czekoladowa i że cały tort był czekoladowy z blatem bezowym i malinami. Nie wiedziałyśmy i czasu nie było na główkowanie, jak dodatkowo go ozdobić więc jest jaki jest.
Za to mufinki jedne z ciasta dyniowego w gorzkiej czekoladzie, a drugie z 'biszkoptowego' z czarną porzeczką w lukrze, ozdobione marcepanowymi figurkami wyszły  wg nas przepięknie ;)

  



I nasz przepiękny inaczej tort indiański, a raczej same figurki, bo reszty nie było sensu fotografować: